Bezpieczne podbieranie, odhaczanie i wypuszczanie szczupaków — praktyka odpowiedzialnego wędkarza (w Polsce, Skandynawii czy gdziekolwiek indziej!)
Szczupak to ikona naszych wód. Jeśli chcemy, aby polskie jeziora — w tym legendarne Mazury — wciąż dawały emocje, musimy nauczyć się bezbłędnie podbierać, odhaczać i wypuszczać te ryby. To nie jest dodatkiem do wędkarstwa, to fundament nowoczesnej etyki nad wodą. Odpowiednie obchodzenie się ze szczupakiem realnie wpływa na jego przeżywalność po wypuszczeniu, a ostatecznie na jakość wędkarskich połowów w Polsce. Badania i rekomendacje organizacji „Keep Fish Wet” są tu jednoznaczne: kluczowa jest minimalizacja czasu przebywania ryby poza wodą i skrócenie samej manipulacji — liczą się sekundy. Już krótkie ekspozycje na powietrze potrafią pogorszyć rokowanie, zwłaszcza przy cieplejszej wodzie.
Zaczyna się jeszcze przed holem. Dobrze ustawiony hamulec, zdecydowany, ale możliwie krótki hol i podbierak z gumowaną, bezwęzłową siatką robią większą różnicę niż nam się wydaje. Szybszy hol ogranicza wyczerpanie, a to ułatwia rybie dojście do siebie po wypuszczeniu. Najlepszą „matą” jest… woda: ryba powinna do końca leżeć w podbieraku zanurzonym przy burcie albo przy brzegu. Taki „pływający stół operacyjny” daje nam czas na przygotowanie narzędzi bez odkładania szczupaka na suchą ziemię czy deskę łodzi. Zimą i wczesną wiosną możemy mieć odrobinę więcej marginesu, bo chłodna woda jest dla ryb łaskawsza; latem warto ograniczać sesje zdjęciowe do absolutnego minimum, a w upały rozważyć całkowitą rezygnację z łowienia drapieżników. To nie przesada — fizjologia jest bezlitosna: im cieplejsza woda i mniejsza rozpuszczalność tlenu, tym każde dodatkowe obciążenie jest „mnożone” przez temperaturę.
Narzędzia to sprawa honoru. Długie szczypce lub peany, obcęgi do cięcia grotów, bezzadziorowe haki lub zadzior przygnieciony kombinerkami, duży gumowany podbierak i miękka mata odhaczająca (na brzegu) to zestaw obowiązkowy — zresztą niektóre polskie regulaminy wprost wymagają posiadania podbieraka i przyrządu do wyjmowania haczyków. Jeśli trafi się głębokie zapięcie, nie siłujemy się z hakiem: lepiej szybko przeciąć groty i wyjąć krótsze fragmenty, niż miotać rybą i przedłużać manipulację. Badania nad szczupakiem pokazują, że ryby radzą sobie nawet z pozostawionymi elementami przynęty, natomiast decydujące są stres i czas poza wodą, więc priorytetem jest krótkie i sprawne działanie.
Samo odhaczanie wymaga spokoju i właściwego chwytu. Najbezpieczniej pracuje się przy krawędzi podbieraka, z rybą cały czas w wodzie; jeśli musimy podnieść szczupaka, to tylko na moment — poziomo, z podparciem tułowia. Popularny „chwyt za pokrywę skrzelową” (wsunięcie kciuka za twardą pokrywę, nie w skrzela!) daje kontrolę nad pyskiem do wyjęcia kotwicy, ale wymaga wprawy. Unikamy wieszania ryby pionowo za żuchwę czy trzymania „na karpia” w objęciach — kręgosłup i mięśnie brzuszne znoszą to źle. W praktycznych poradnikach i materiałach szkółek spinningowych to właśnie stabilne ułożenie na macie lub w podbieraku oraz praca długimi szczypcami uchodzą za złoty standard.
Zdjęcie? Owszem — ale „mokre i szybkie”. Zmocz dłonie i odzież w miejscu, w którym przytrzymasz rybę. Podnieś szczupaka tylko, gdy operator aparatu jest gotów. Jedno ujęcie wystarczy; staraj się, by ryba była poza wodą nie dłużej niż kilka–kilkanaście sekund. Im większy szczupak i im cieplejsza woda, tym bardziej skracamy tę chwilę. To podejście nie wynika z ideologii, tylko z twardych danych o wpływie ekspozycji na powietrze na kondycję ryb po wypuszczeniu.
Sposób wypuszczenia bywa decydujący. Szczupaka ustawiamy głową pod prąd lub w delikatnym ruchu wody przy burcie łodzi, podpieramy brzuch i ogon, dajemy mu kilka–kilkadziesiąt sekund „oddechu”. Nie „pompkujemy” ryby ruchem w przód i w tył — woda nie płucze skrzeli jak tłok; wystarczy stały napływ. Wypuszczamy dopiero, gdy czujemy wyraźny, samodzielny odjazd ogonem. U ryb, które traciły równowagę wskutek nadmiernej manipulacji, obserwuje się częstsze ofiary drapieżników tuż po wypuszczeniu — kolejny argument, by skracać czas na powietrzu i uważać w miejscach z dużą presją szczupaków lub sumów.
W polskich realiach warto pamiętać o prawie i lokalnych zasadach. Przepisy PZW i okręgów określają limity, okresy ochronne i wymagane wyposażenie; coraz więcej łowisk prowadzi strefy „no kill”. Niezależnie od tego, czy łowimy na Zalewie Zegrzyńskim, na Wiśle, czy na Wielkich Jeziorach Mazurskich, przestrzeganie regulaminu i praktyk „złów i wypuść” jest po prostu elementem odpowiedzialności. Niektóre okręgi wprost zapisują obowiązek posiadania podbieraka i narzędzi do odhaczania — to nie przypadek.
Dołóżmy do tego wybory sprzętowe. Bezzadziorowe kotwice (lub przygniecione zadziory) ułatwiają szybkie wypięcie, a nowoczesne zestawy i dozbrojki projektuje się tak, by ograniczać głębokie zapięcia i skracać czas operacji przy rybie. Analizy wędkarskie i prace nad „przyjaznymi” zestawami wskazują, że innowacje mają sens, o ile nie obniżają drastycznie skuteczności, a zmniejszają urazy i śmiertelność po wypuszczeniu.
Na koniec — rola przewodników. Dobry przewodnik wędkarski na Mazurach czy w centralnej Polsce nie tylko pokazuje łowiska i podpowiada prowadzenie przynęt. On uczy standardów: jak ustawić łódź, jak przygotować się do podebrania, jak wykonać wyczepić kotwicę (a w razie potrzeby – odciąć ją!) i jak kontrolować rybę prezentując ją do zdjęcia w ciągu kilku zaledwie sekund. Dla gości szukających jakości podczas wędkowania, wybór doświadczonego przewodnika wędkarskiego to inwestycja w bezpieczeństwo i etykę, a przy okazji — skuteczność polowań na metrowe szczupaki. Mazury zyskują na tym najbardziej, bo presja jest duża, a populacje drapieżników odwdzięczają się tam, gdzie łowi się nowocześnie i odpowiedzialnie. Szukając ofert przewodnika wędkarskiego w Polsce – na Mazurach, Żarnowcu czy gdziekolwiek indziej, zwracaj uwagę na na kwestie catch & release i pełnego wyposażenie do bezpiecznego odhaczania ryby.
Dobrze wdrożone zasady „złów i wypuść” nie są fanaberią. To praktyka, dzięki której wędkarstwo w Polsce nie będzie zwrotem, a Mazury będą kojarzyć się z wodami, pełnymi wielkich szczupaków, które dają się złowić ponownie — nie raz i nie dwa. Nauka, zdrowy rozsądek i odrobina dyscypliny czynią cuda nad wodą.